Ostatecznie rozmowy Roberta Kubicy z Renault zakończyły się sukcesem. Od przyszłego sezonu polski kierowca będzie się ścigał we francuskiej ekipie.

Od momentu, kiedy Ferrari podało do publicznej wiadomości, że dotychczasowy kierowca Renault Fernando Alonso przejdzie do włoskiego zespołu, coraz bardziej nabierano przekonania, że następcą Hiszpana powinien zostać Robert Kubica. W ubiegły weekend podczas Grand Japonii zespół Toyoty przyznał, że również jest zainteresowany "usługami" Polaka, lecz prawdopodobnie przegra walkę z Francuzami.

Z kolei dla samego Kubicy właściwie lepszego wyboru nie było. Koncern Renault od wielu lat z sukcesami występuje w Formule 1. Wystarczy dodać, że przed dwoma laty Fernando Alonso zdobył dwa tytuły Mistrza Świata właśnie dla zespołu Renault pokonując raz Ferrari i raz McLarena. Z punktu widzenia sukcesów Renault jest zespołem z najwyższej półki, czego nie można powiedzieć o Toyocie (ciągle na dorobku, od 8 lat bez zwycięstwa) i Williamsie (od czterech lat bez zwycięstwa).

Można oczywiście się spierać, czy nie było rozmów z zespołami najlepszymi w sezonie 2009.

Rozważmy przez chwilę cztery nieaktualne już opcje dla Kubicy.

Ferrari ściągnęło już do siebie Mistrza Świata i chociaż nie jest jeszcze do końca jasna sytuacja z powrotem do ściagnia Felipe Massy, to mają w składzie najszybszego i w dodatku utytułowanego kierowcę w postaci Fernando Alonso. Wiecej chcieć nie można. Na tym etapie trudno wyrokować, czy Kubica byłby szybszy w Ferrari od Massy, a tym bardziej od Alonso. Niezapominajmy też, że menedżerem Massy jest zakorzeniony od dłuższego już czasu w ekipie Ferrari Nicolas Todt, syn byłego szefa Ferrari w F1, który bardzo mocno jest zainteresowany zatrzymaniem Massy w Maranello.

McLaren próbuje się pozbierać po paru niefortunnych zdarzeniach. Po pierwsze Hamilton nie obroni tytułu ze względu na słabą postawę zespołu w pierwszej połowie sezonu. Kovalainen nie spisuje się dobrze i mógłby go zastąpić Kubica, ale nie wydaje się to aktualnie priorytetem, aby sprowadzać do zespołu kogoś, kto być może mógłby zakłócić istniejący porządek, czyli wszyscy jeżdżą dla Hamiltona. Poza tym nie jest wykluczone, że koncern Mercedesa wycofa się z finansowania McLarena, czyli sprzeda swoje udziały. McLaren musi jakoś ten mały kryzys przetrzymać. Kto wie, czy Kovalainen nie zostanie i w przyszłym sezonie w brytyjskim zespole.

Brawn GP ma w tej chwili najbardziej pożądane dwa fotele w Formule 1 i w myśl starej piłkarskiej zasady, która mówi, że nie zmienia się składu w zwycięskiej drużynie, trudno oczekiwać zwolnienia któregoś z kierowców. Jeśli by to nastąpiło, to za przyczyną wspomnianego już Mercedes. Być może Niemcy właśnie w ten zespół zainwestują swoje finanse i będą zainteresowani ściągnięciem jakiegoś niemieckiego kierowcy, np.: Nico Rosberga.

Zespół RedBull już dużo wcześniej przedłużył kontrakty ze swoimi dotychczasowymi kierowcami i raczej nigdy nie brał pod uwagę zmian w składzie kierowców. W postaci Sebastiana Vettela mają u siebie doskonały materiał na Mistrza Świata, co wydaje się tylko kwestią czasu. Mark Webber ze swoim doświadczeniem w rozwoju kolejnych egzemplarzy bolidów również jest bardzo cenny. Z tego powodu kierownictwo zapewniło swoim kierowcom komfort posiadania kontraktu i wyliminowało związane z jego brakiem zagrożenia.

Wracając na koniec do Kubicy wydaje się, że dycyzja była najlepsza z możliwych. Wprawdzie zespół Renault czekają zmiany i dużo pracy. Został przecież odsunięty Flavio Briatore, ojciec wielu sukcesów, a także główny konstruktor Pat Symonds. Ale zespół z taką tradycją i taimi sukcesami jest w stanie pozbierać się bardzo szybko. A wtedy i Robert Kubica będzie mógł walczyć z najlepszymi o zwycięstwa.

źródło: Autodrom.pl