Button zwycięzcą przerwanego wyścigu w Malezji
W ulewnym deszczu zakończył się drugi wyścig sezonu Formuły 1 o Grand Prix Malezji. Już w sobotę aura niekoniecznie sprzyjała zawodnikom. Spodziewano się deszczu również w niedzielę. Początek wyścigu nie zapowiadał dramatycznych wydarzeń, które miały nastąpić.
Do ataku na pierwszy zakręt przygotowani byli Jenson Button w zespole Brawn GP, zdobywca Pole Postition, Jarno Trulli na Toyocie, ekspert od błyskawicznych startów i również nie mający sobie nic do zarzucenia w tej materii Timo Glock na drugiej Toyocie oraz Nico Rosberg na Williamsie. Gdy zgasły światła dramat przeżył Robert Kubica, który nie mógł ruszyć ze swojej szóstej pozycji. Świetnym refleksem popisali się nadjeżdżający z tyłu Rubens Barichello (Brawn GP) i Nick Heidfeld (BMW) omijający niespodziewaną przeszkodę.
Do przodu natychmiast wyskoczył Rosberg, a za nim Trulli. Button nieco przespał start i musiał ustąpić szybszym rywalom, a także przed wściekle atakującym z tyłu Fernando Alonso (Renault). Całą resztę wygłodniałych rywali udało mu się zatrzymać i po pierwszym wirażu zajmował czwartą pozycję. Świetnie wystartował Barichello, omijając wspomnianego już Kubicę nie stracił szybkości i pognał przed siebie zyskując parę pozycji i plasując się za kolegą Buttonem. Słabo wystartował za to Glock spadając z 3 pola startowego na pozycję ósmą.
Pierwszych parę zakrętów stało pod znakiem ataków obu kierowców Brawna na Fernando Alonso. Hiszpan, który startując ze środka stawki prowadził cięższy samochód z zatankowaną dużą ilością paliwa, stał się łatwym łupem najpierw dla Buttona, a potem dla Barichello.
Już na początku odpada z wyścigu Heikki Kovalainen na McLarenie. Fin zbyt optymistycznie wszedł po zewnętrznej w jeden z zakrętów i stracił kontrolę nad uślizgującym się tyłem samochodu. Zanim zdążył się zorientować … już mknął poboczem w stronę ogrodzenia. Koniec marzeń o powrocie na tor z szutrowej pułapki, w którą zarył wszystkimi kołami wytracając prędkość. Kolejny nieudany wyścig dla Fina; nie zaliczył jeszcze w tym sezonie pełnego okrążenia podczas wyścigu.
Drugim pechowcem wyścigu był nie kto inny, tylko Robert Kubica. Słaby start był konsekwencją awarii silnika w jego bolidzie. Polak jest zmuszony zatrzymać się na poboczu i pozostawić swojego BMW, z którego zaczął się wydobywać dym i płomienie.
Na torze tymczasem powstał układ czwórkowy, czyli na czele cztery samochody Rosberga, Trulliego, Buttona i Barichello, potem duża przerwa, potem znowu cztery samochody Alonso, Raikkonena, Webbera i Glocka, potem znowu przerwa i cała reszta, której przez chwilę przewodził Heidfeld do momentu oddania tej pozycji Vettelowi; Sebastian był wyraźnie szybszy na jednym z zakrętów i zostawił swojego rodaka w tyle.
Kimi Raikkonen na Ferrari jechał spokojnie i sprawiał wrażenie, jakby dopiero przymierzał się do ataku. Faktycznie, odczekał trochę i na 10 okrążeniu zaatakował Alonso, który próbował się bronić, ale Fin sprytnym manewrem oszukał Hiszpana i poszedł po wewnętrznej omijając troszkę zdezorientowanego Alonso. Wszyscy fani Ferrari czekali teraz, aż Kimi dopędzi prowadzącą czwórkę i zacznie kolejne ataki. Nic się takiego jednak nie stało, a biedny Alonso „musiał” przepuścić jeszcze Webbera po dosyć zaciętym pojedynku. Alonso wykorzystywał jak mógł wszelkie zalety nowego systemu KERS i na prostych odcinkach uciekał Australijczykowi, który zbliżał się do niego na każdym zakręcie. Na jednym z nich zbliżył się jednak za bardzo i nie wiadomo, czy zabrakło mocy w doładowanej baterii, czy po prostu Webber zdołał lepiej wyjść z zakrętu. Faktem jest, że były dwukrotny Mistrz Świata musiał uznać wyższość kierowcy zespołu RedBull. Chwila odpoczynku i już widział w lusterku Timo Glocka, następnego chętnego do ataku.
Ale do ataku nie doszło, gdyż Glock musiał zjechać do boksów na swój pierwszy postój. Wcześniej zrobili to już Vettel, który miał najlżejszy samochód w stawce, a także prowadzący Rosberg, któremu paliwa wystarczyło tylko na 15 okrążeń. Prowadzenie objął teraz Trulli, który dwa okrążenia później również zjechał na tankowanie. Po 16 okrążeniach na prowadzeniu znaleźli się obaj kierowcy fantastycznego jak do tej pory zespołu Brawn GP - Button i Barichello. Fakt, że Button zdobył Pole Position z cięższym niż rywale bolidem, a potem podczas wyścigu był w stanie dotrzymać im kroku, świadczy o ogromnym potencjale konstrukcji Rossa Brawna.
Pierwsza seria zjazdów do boksu nie wprowadziła wielu zmian. Wprawdzie zmienił się lider wyścigu, którym został Button i pomimo swojego postoju wyjechał przed kierowcami, których niedawno gonił, czyli przed Rosbergiem i Trullim. Czwarty był ciągle Barichello.
Dziwną strategię zastosowała za to Ferrari. Podczas, gdy cała stawka zawodników pokonywała kolejne okrążenia na oponach suchych-miękkich, Raikkonenowi zamontowano w bolidzie opony deszczowe w momencie, kiedy jeszcze nie spadła ani jedna kropla. Wprawdzie niebo już całe zasnute było chmurami i zrobiło się potwornie ciemno, to jednak tor pozostawał suchy. Czyżby już za chwileczkę, już za momencik miało dojść do oberwania chmury? Ta chwileczka trwała całe dwa okrążenia! Mała rozbieżność a fatalne skutki, zwłaszcza dla opon Raikkonena, które nie dosyć, że słabo spisywały się na suchym torze, to jeszcze miękka mieszanka zużywała się w zastraszającym tempie. Fin po wyjeździe z boksu spadł na pozycję 13-tą, a potem 14-tą, wyprzedzony przez Vettela, a potem na 15-tą za sprawą Sebastiana Buemi. W zasadzie wyścig można odhaczyć, ale faktycznie zaczęło padać. Fani Ferrari odżyli. Teraz na pewno Raikkonen odrobi wszystkie straty, gdyż czołówka będzie musiała zmienić opony na deszczowe.
I faktycznie pierwszy zjechał lider Button, a za nim cała reszta. Ale to nic nie dało nieszczęsnemu Raikkonenowi, który „wyrobił” sobie już taką stratę, że nie był w stanie dopędzić czołówki. Na dodatek jego deszczowe opony były już tak zużyte, że w momencie, gdy faktycznie tor był pełen wody Raikkonen musiał ponownie podjechać po wymianę opon. Cóż za katastrofa dla Ferrari…
Wcale nie lepiej wiodło się drugiemu z kierowców Scuderii. Felipe Massa od startu musiał odrabiać straty przegranych kwalifikacji i przebijał się mozolnie do przodu. Przez chwilę był nawet na 8-mej pozycji, po czym musiał zjechać do boksu na tankowanie i znowu spadł na niepunktowane pozycje.
Na torze zaczęło się robić dosyć nerwowo. Deszcz tak jakby nie potrafił się zdecydować, czy ma jeszcze padać, czy już przestać. Miejscami tor zaczął przesychać, miejscami ciągle było mokro. Co odważniejsi znowu zaczęli zjeżdżać do boksów i wymieniać opony na intermediate, czyli tzw. przejściowe, takie rowkowane sliki. Zaczęły się przetasowania w środku pola ze względu na różne mieszanki opon, których używali kierowcy. Przez chwilę wydawało się, że jednak deszcz ustanie na dobre i kierowcy dokończą wyścig w miarę normalnych warunkach.
Niestety na 29 okrążeniu niebo otworzyło się na dobre i na torze zapanował chaos. Pierwszy kontrolę nad pojazdem stracił Vettel. Później Fisichella, Heidfeld i inni zaczęli ślizgać się na torze. Było wiadomo, że trzeba natychmiast zmieniać opony na deszczowe. Po opony zjeżdżają wszyscy, którzy są zdolni utrzymać właściwy kierunek jazdy. W tym również prowadzący Button. Czy zdoła zachować prowadzenie? Tak, rywale również zjechali. Ale kto jest za nim? Wydaje się, że Glock. Zamieszanie jest tak duże, że nie wiadomo, kto już zjechał na wymianę, kto jeszcze nie, a kto się zaplątał przez przypadek w czołówce, gdyż popełnił błąd.
Wyścig o Grand Prix Malezji zaczyna przypominać deszczowy horror. Na 30 okrążeniu sędziowie wypuszczają na tor samochód bezpieczeństwa, aby opanować sytuację. Kierowcy próbują ustawić się w kolejności za nadającym tempo samochodem bezpieczeństwa. Warunki na torze pogarszają się jeszcze bardziej. Do kokpitów kierowców leje się z góry woda, niebo zasnuło się czarnymi chmurami, że widoczność stała się minimalna. Sędziowie postanawiają przerwać wyścig i wywieszają czerwoną flagę.
Kierowcy dojeżdżają do prostej startowej i zatrzymują się. Natychmiast dobiegają do nich mechanicy. Niektórzy kierowców nie wysiadają z bolidów sądząc, że za chwilę wyścig zostanie wznowiony gdy tylko ulewa ustanie. Inni wysiadają z samochodów i próbują dowiedzieć się co dalej. W tej niepewności sędziowie trzymają wszystkich bardzo długo i dopiero po ponad 40 minutach zostaje podjęta decyzja: koniec wyścigu. Zawodnicy zostają sklasyfikowani według kolejności na jedno okrążenie przed przerwaniem wyścigu. Zwycięzcą zostaje więc Jenson Button. Dalsze miejsca nie są takie oczywiste. Okazuje się, że na drugim miejscu niespodziewanie znalazł się Nick Heidfeld przed Timo Glockiem! Za nimi Trulli, Barichello, Webber i Hamilton. A gdzie się podział świetnie jadący i liderujący do niedawna Rosberg? Niemiec pogubił się po swoim drugim Pit Stopie. Maił właśnie założone opony na warunki przejściowe, gdy dopadł go deszcz. Po zmianie opon Rosberg wraca na tor, ale traci kolejne pozycje. Jest już naprawdę niewesoło i Rosberg znajduje się na ósmej pozycji w momencie przerwania wyścigu. Nie wiadomo, czy gdyby wyścig potrwał okrążeni dłużej Rosberg utrzymałby się w pierwszej ósemce.
Wielu kierowców nie ukrywa zdziwienia dowiadując się, że zostali sklasyfikowani na innych miejscach niż sądzili. Zaskoczony był Glock, który był przekonany, że jest na pozycji drugiej. Również Hamilton nie zdawał sobie sprawy z własnej faktycznej pozycji po przerwaniu wyścigu.
Jedynym zawodnikiem, który nie wprawiał ani sędziów, ani kibiców w zakłopotanie, był Jenson Button. W tych jakże ekstremalnie trudnych warunkach zachował zimną krew i dowiózł swoje zwycięstwo do ostatniego 32. okrążenia, które okazało się metą. Świetny występ Anglika, świetny występ zespołu. Być może zespół zdobyłby jeszcze więcej punktów, gdyby błędu nie popełnił Rubens Barichello. Jego wycieczka na pobocze wystarczyła mu do zajęcia 5-go miejsca, ale również świetnie sobie radził w całym wyścigu.
W deszczowym zamieszaniu przepadł gdzieś Fernando Alonso. Przez długi czas mieszał w czołówce, aż deszcz kompletnie pomieszał mu szyki. Stracił dużo czasu na zmianę opon i wyjechał na tor dopiero na pozycji 13-tej. Potem nie był już w stanie odrobić strat i w ostateczności został sklasyfikowany na 11-tym miejscu.
Ze względu na to, że kierowcy nie przejechali ¾ zaplanowanego dystansu zgodnie regulaminem FIA kierowcy otrzymają połowę możliwych do uzyskania punktów. Bynajmniej nie jest to precedens w Formule 1 i takie przypadki zdarzały się w przeszłości wielokrotnie. I tak Jenson Button otrzyma tylko 5 punktów za swoje trzecie w karierze zwycięstwo.
źródło: Autodrom.pl