Sezon 2008 zakończył się spektakularnym odejściem z Formuł y 1 zespołu Hondy. Tak do końca trudno być pewnym, czym kierowało się kierownictwo japońskiego koncernu podejmując taką decyzję. Winą obarczono światowy kryzys finansowy, który zapewne dotknie również przemysł motoryzacyjny. Czy tego obawiali się Japończycy? A może, jak sugerują niektórzy, zniecierpliwienie brakiem wyników sportowych sięgnęło już zenitu i postanowiono przerwać bezcelowe wydawanie milionów dolarów? Znamienne jest, że Honda pożegnała się tylko z Formułą 1, natomiast na rynku amerykańskich wyścigów nie planowane są żadne redukcje. Przynajmniej na razie. Cały zespół F1 Hondy znalazł się w niemałych tarapatach, nie wyłączając Rossa Browna, niedawnego współtwórcy sukcesów Michaela Schumachera i Ferrari.
Powstaje pytanie, czy rzeczywiście Honda zrezygnowała z powodu rozprzestrzeniającego się w szybkim tempie kryzysu? Sięgnijmy parę miesięcy wstecz, kiedy to po czterech eliminacjach sezonu inny z zespołów japońskich, prywatny Super Aguri, notabene korzystający z silników Hondy, również zrezygnował ze startów w tej najdroższej dyscyplinie. Założony i prowadzony przez byłego kierowcę Formuły 1Aguri Suzuki nie potrafił znaleźć odpowiedniego wsparcia finansowego.
I to właśnie bezpośrednio koncern Hondy przyczynił się do upadku Super Aguri, gdyż wycofał się z wcześniej danej obietnicy, że będzie dostarczał prywatnemu zespołowi silniki po preferencyjnych cenach. Zespół Super Aguri, wzorem zespołów RedBulla i ToroRosso, miał być traktowany jako tzw. „juniorski team”. Po zerwaniu obietnicy przez Hondę szybko się okazało, że koszt, jakim obciążony zostałby zespół Super Aguri był nie do udźwignięcia.
Nagle na przedsionku sezonu 2009 liga Formuły 1 skurczyła się z 11 zespołów do 9-ciu. Wprawdzie wycofany zespół Hondy nie składa jeszcze broni i intensywnie szuka nowego inwestora, gdyż Honda wystawiła całą ekipę na sprzedaż, to w miarę upływu czasu istnieją poważne wątpliwości, czy z nowym inwestorem uda się na czas przygotować nowy bolid.
I tu jest kolejna zagadka, na rozwiązanie której cieszą się wszyscy entuzjaści tego sportu. W nowym sezonie Formuła 1 wystąpi z całkowicie nowymi konstrukcjami. Wszystko oczywiście zawdzięczamy nowym przepisom. Po 11 latach do lamusa odchodzą rowkowane opony. Federacja samochodowa postanowiła wrócić do swojego starego „obuwia” jakim są opony typu „slick”, czyli całkiem gładkie i bez bieżnika. Zwiększając powierzchnię styku opony z nawierzchnią postanowiono jednocześnie zredukować docisk aerodynamiczny bolidu poprzez nałożenie ograniczeń na wymiary przedniego i tylnego płata dociskowego. Myślano też o wprowadzeniu słynnego już systemu odzyskiwania energii kinetycznej (w skrócie KERS), jednak do tej pory są sprzeczne opinie dotyczące efektywności i bezpieczeństwa tego systemu. Prawdopodobnie używanie systemu KERS w sezonie 2009 nie będzie obligatoryjne.
Paradoksalnie światowy kryzys umocnił pozycję prezydenta Międzynarodowej Federacji Samochodowej FIA Maxa Mosleya. Po niefortunnym zdarzeniu w jednym z lokali rozrywkowych i publicznym opublikowaniu w internecie kompromitującego filmu z tego zdarzenia prezydentura Anglika zachwiała się w posadach. Tymczasem na walnym zjeździe członków Federacji Max Mosley zdecydowaną ilością głosów zachował stanowisko pomimo ostrej krytyki wielu liczących się organizacji. A potem przyszedł kryzys, który wszystkim uświadomił, jak wszystko można łatwo popsuć nie tylko w gigantycznym banku, ale także np. w Formule 1. Mosley jest od wielu lat zwolennikiem ograniczania kosztów organizacji Mistrzostw Świata i według niektórych ma duże zasługi na tym właśnie polu. Przez swoją politykę idealnie wpasował się w istniejąca sytuację zagrożenia, a i oponenci już nie tak chętnie garną się do odziedziczenia stanowiska w tych trudnych czasach. Dzięki temu nikt już nie dyskutuje na temat moralności prezydenta FIA.
Czołowe zespoły ogłosiły już pierwsze terminy związane z prezentacja nowych bolidów. Ferrari planuje wypuścić z garażu swój nowy model już 12 stycznia. Trzy dni później Toyota zaprezentuje się w Kolonii z nowym modelem, a następnie przeprowadzi pierwsze testy 20 stycznia na torze Portimao w Portugalii. Na 16 stycznia planowana jest prezentacja Mclarena, a 19 stycznia testować będą zespoły Renault i Williamsa. Nic jeszcze nie wiadomo o zespołach Red Bulla, Toro Rosso i Force India.
Z ostatnich doniesień zespół Ferrari zadeklarował, że chętnie pomoże przyszłemu zespołowi, który powstanie na bazie Hondy. Więcej szczegółów nie jest znanych, wiadomo tylko, że pomoc miałaby dotyczyć dostawy silników. Problemem pozostaje ciągle uciekający czas. Według Rossa Browna inżynierowie i technicy potrzebują ok. 6-ciu tygodni, aby zestroić nową jednostkę napędową z istniejącym podwoziem. Zdążenie z tym do pierwszego wyścigu, który jest zaplanowany na 29 marca wydaje się więc nie lada wyzwaniem.