Power wygrywa na otwarcie sezonu IndyCar
2010-03-15
Will Power był najszybszy w ulicznym wyścigu Sao Paulo 300. Kierowca zepołu Penske pokonał Ryan Hunter-Reay'a z zespołu Andretti/Green i powracającego po długiej rekonwalescencji na tor Vitora Meirę z Foyt Enterprises.
Pierwszy wyścig sezonu Indy Car, serii, która jeszcze w ubiegłym roku występowała pod nazwą Indy Racing League, odbył się na nowo zbudowanym torze ulicznym w Brazylijskim Sao Paulo. Ekspansja najszybszych kierowców Ameryki na kontynent południowoamerykański ma podkreślić, że Indy Car aspiruje do miana serii międzynarodowej. Wprawdzie oprócz Brazylii, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Japonii nie ma innych krajów, goszczących tę serię wyścigów, jednak jej przyszłość pozostaje otwarta.
Wyścig dostarczył kibicom wielu emocji. Tuż po starcie doszło do masowego karambolu, w którym najbardziej ucierpiał Marco Andretti, a bohaterami byli Takuma Sato i Mario Moraes. Później cała uwaga skupiła się na debiutantce Simonie de Silvestro i jej znakomitej jeździe.
Rozgrzaną już atmosferę bogatego w wiele wypadnięć, poślizgów i ostrego hamowania wyścigu ochłodziło iście brazylijskie oberwanie chmury, po którym wyścig musiał zostać przerwany, a z toru przez wiele minut usuwano olbrzymie kałuże wody. Po wznowieniu Will Power fasynującym sprintem zapewnił sobie zwycięstwo - już w pierwszym swoim wyścigu po dramatycznym wypadku i długiej przerwie w ściganiu.
Tylko kilka z 61 przejechanych okrążeń pozwalało kibicom na zaczerpnięcie oddechu. Gdy wydawało się, że wyścig jest już rozstrzygnięty, niespodziewanie Hunter-Reay'a dopadli obaj kierowcy Penske: Briscoe i Power. Lecz Briscoe nie utrzymał nerwów na wodzy i rozbił swoje prawie pewne zwycięstwo o barierę z opon. Chwila oddechu dla Hunter-Reay'a i już na ogonie siedział mu Power. Tym razem Amerykanin miał mniej szczęścia i na dwa okrążenia przed końcem sprzątnał mu sprzed nosa zwycięstwo Australijczyk, czyli Will Power.
Nie wiadomo do końca, co się stało tuż po starcie. Prosta startowa, po której pomknął cały peleton, była jeszcze w nocy naprawiana przez organizatorów. Gdy 24 bolidy przemnknęły po betonowej nawierzchni, nad torem pojawiła się chmura kurzu zasłaniająca widoczność. Trudno więc było zauważyc, czy to Takuma Sto został przez kogoś potrącony, czy po prostu opóźnił hamowanie. W każdym razie KV-Dallara Japończyka pomknęła bokiem w kierunku zakrętu nr 1, zagarniając samochody Helio Castronevesa i Scotta Dixona. Naturalnie doszło do reakcji łańcuchowej, w której nadjeżdżający Mario Moraes wpadł niemal bez hamowania na znajdującego się już w zakręcie Marco Andrettiego.
Moraes zmusił wprawdzie jeszcze do swoje auto do obrotu, jednak jego KV-Dallara wzbiła się w powietrze i opadła poprzecznie tuż nad kokpitem bolidu Andrettiego. O wielkim szczęściu mógł mówić Amerykanin, gdyż sytuacja wyglądała naprawdę groźnie.
Bolidy Sato, Andrettiego i Moraes niezdolne były do dalszej jazdy, ale Castroneves i Dixon po wizycie w boksach i drobnych naprawach wrócili do rywalizacji. Po wznowieniu wyścigu prowadzenie objął Franchitti jadąc na czele grupy czterech samochodów oderwanych od reszty stawki. Uwagę widzów skupiał na sobie Hunter-Reay, który przez wiele okrażeń naciskał na jadącego na drugiej pozycji Taglianiego i w końcu, na 19. okrążeniu wyprzedził Kanadyjczyka. Prowadzącą czwórkę zamykał Tony Kanaan.
Gdy nadszedł czas dublowania wolniejszych rywali o żółtą flagę zaztroszczyła się Milka Duno niewymuszonym "bączkiem". Aż do Simony de Silvestro cała stawka zjechała do boksów na tankowanie. Nagle młoda Szwajcarka w swoim debiucie znalazła się na prowadzeniu i nie była to marketingowa sztuczka ludzi z zespołu HVM. Po wznowieniu wyścigu Simona rzuciła się bez żadnyh kompleksów do ucieczki, a o drugą pozycję bój rozpoczęli Franchitti i Hunter-Reay.Wspierany przez tytularnego sponsora serii - IZOD - kierowca zespołu Andretti znajdował się w szczytowej formie. Najpierw rozprawił się z obrońcą tytułu Franchittim, a za chwilę wyprzedził prowadzącą de Silvestro.
Tuż za nimi Dan Wheldon podczas opóźnionego hamowania popchnął bolid nieszczęsnego Taglianiego na jadącego przed nim Kanaana. Aż do tej pory dla Kanadyjczyka i jego nowego zespołu o nazwie FAZZT-Team był to bardzo udany początek sezonu. Tagliani musiał przedwcześnie zakończyć wyścig, natomiast Tonemu Kanaanowi udało się doprowadzić pojazd do mety, chociaż ze stratą 1 okrążenia do lidera.
Jakby mało było turbulencji, do akcji na torze włączyła się pogoda. Niebo nad torem zasnuło się chmurami i niemal natychmiast spadła ulewa. Wyścig został przerwany na ponad 45 minut. Gdy brazylijskie słońce znowu zaświeciło nad torem, obaj kierowcy zespołu Ganassiego popełnili olbrzymi błąd. Podczas gdy większość kierowców zjechała do boksów na wymianę opon na suche, Dixon i Franchitti pozostali na oponach na tor mokry. Wprawdzie obaj znleźli się na prowadzeniu, ale gdy tor zaczął w szybkim tempie schnąć, obaj kierowcy nie mogli utrzymać tempa narzuconego przez rywali. Dla Hunter-Reay'a, Briscoe und Powera nagle droga do zwycięstwa stanęła otworem.
Pachniało już teraz zwycięstwem ekipy Andretti/Green - pierwszym od ponad roku. Urodzony w Texasie kierowca wydawał się niezagrożenie zmierzać po zwycięstwo podczas, gdy jego najgrożniejsi rywale, czyli Power i Briscoe, zjechali do boksów na poprawę ustawień swoich samochodów. Ale opłaciło się: w ciągu niespełna kilku okrążeń Briscoe i Power zredukowali swoją stratę do prowadzącego do niecałych 6 sekund.
I stało się, co się stać musiało. Na 50-tym okrążeniu, lub jak kto woli 17 minut przed końcem, Hunter-Raey został "połknięty" przez Briscoe na nawrocie przed prostą startową. Jednak kierowca Andrettiego skontrował i odebrał swoją pozycję lidera. Okrążenie później, w tym samym miejscu Briscoe zaatakował ponownie i tym razem z powodzeniem objął prowadzenie.
Hunter-Reay nie zamierzał odpuścić. Tak przyciskał prowadzącego Briscoe, że ten zaledwie 3 okrążenia po objęciu prowadzenia, popełnił błąd i wjechał swoją Dallarą w barierę z opon. Ale Hunter-Raey ciągle nie mógł być pewien zwycięstwa, gdyż w lusterkach wstecznych widział zbliżającego się Powera. Niemal do końca trwała walka o zwycięstwo. 2 okrążenia przed końcem uległ Amerykanin: musiał uznać szybkość rywala, który wyprzedził go w tym samym miejscu - to już dwukrotnie stało się udziałem Briscoe - przed ciasnym nawrotem prowadzącym do prostej startowej.
Wydaje się słuszne, że Will Power jest wymieniany w gronie kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Natomiast niezrozumiała jest strategia teamu Andretti/Green, bo nie stawia na bardzo mocnego kierowcę, którym okazał się być Hunter-Raey. Amerykanin ciągle nie jest kierowcą na pełnym etacie i ma umowę tylko do wyścigu w St. Petersburgu. W końcu w serii nie ma aż tak wielu amerykańskich kierowców, żeby nie dać szansy świetnie spisującemu się zawodnikowi.
źródło: Autodrom.pl