Sezon 2009 jaki był - podsumowanie.
Sezon 2009 już od samego początku zapowiadał się bardzo pasjonująco. Zapowiedź powrotu do opon bez bieżnika, całkowicie zmieniona konstrukcja bolidu, drastyczne ograniczenia aerodynamiki – wszystko to powodowało, że wierni kibice z rozgorączkowaniem czekali na pierwszy wyścig. Bronić tytułu miał Lewis Hamilton, a jego najgroźniejszymi rywalami mieli być jak zwykle kierowcy Ferrari: Felipe Massa i Kimi Raikkonen.
Brawn GP objawieniem sezonu
Stało się jednak zupełnie inaczej, niż przewidywano. Sensacja wybuchła już w pierwszym wyścigu sezonu w Australii. Powstała na gruzach zespołu Hondy ekipa Brawn GP zbudowała rewelacyjną maszynę, która w swoim debiucie odnotowała podwójne zwycięstwo.
Wygrał Jenson Button, kierowca, który jeszcze przed kilkoma miesiącami nie był pewien, czy w ogóle wystartuje w Mistrzostwach Świata.
Spór o dyfuzory
Kolejną niespodzianką były wyniki Toyot i Williamsów. Dosyć szybko się zorientowano, że te trzy zespoły zastosowały nietypowe rozwiązania w tylnej części podwozia, zwane dyfuzorami. Niemal natychmiast oprotestowano je, ale na wynik „sporu o dyfuzory” trzeba było poczekać.
A tymczasem znakomita passa Jensona Buttona na biało-cytrynowym samochodzie trwała nadal. Gdy Międzynarodowy Trybunał Apelacyjny działający przy FIA rozstrzygnął legalność zastosowanych rozwiązań aerodynamicznych, innym ekipom nie pozostało nic innego, jak skopiować zastosowane przez rywali dyfuzory i wmontować je do swoich samochodów.
Czy KERS to porażka
Kolejną niespodzianką, a raczej zaskoczeniem był fakt, że stopniowo, ale systematycznie rezygnowano z zastosowania systemu KERS. Okazało się, że skomplikowany układ odzyskiwania energii nie daje aż takiej przewagi, jak przewidywano. Głównie podczas startu kierowcy zdobywali przewagę, ale podczas wyścigu potencjalny wzrost mocy nie przysparzał kierowcom zbyt wielu powodów do radości.
Mocny RedBull Racing Team
Po pierwszych wyścigach zarysowała się wyraźnie rywalizacja pomiędzy Brawn GP a zespołem Red Bull Racing. Główny konstruktor brytyjsko-austriackiego zespołu Adrian Newey zbudował niesłychanie szybki bolid, który nawet bez wspomnianych już dyfuzorów stanowił zagrożenie dla obu kierowców Brawna. Po zapowiedzi zamontowania podwójnego dyfuzora oczekiwano spodziewano się sukcesów w walce z niezawodnymi do tej pory samochodami Brawn GP. Kierowcą numer 1 został niespodziewanie Sebastian Vettel. Niemiec zaprezentował się z jak najlepszej strony wielokrotnie bijąc swojego kolegę z zespołu, doświadczonego Marka Webbera.
Wojna na linii FIA- FOTA
Zanim na dobre rozgorzała walka o tytuł mistrzowski, polityczne aspiracje szefa FIA omal nie doprowadziły do upadku Formuły 1. Nastąpił szereg wzajemnych oskarżeń. Tuż przed Grand Prix Wielkiej Brytanii organizacja zrzeszająca konstruktorów F1 zagroziła wycofaniem się z rywalizacji i stworzeniem pirackiej serii. Żadna ze stron nie chciała ustąpić. Kilka dni trwała próba sił, aż w końcu doszło do porozumienia. Właściciele zespołów postanowili podpisać dokument regulujący sprawy rozgrywek, jednak pod warunkiem, że dotychczasowy szef FIA Max Mosley nie będzie kandydował na kolejny okres.
Tymczasem trwała niezła passa zespołu Red Bull. Najpierw na torze Silverstone Vettel niemal zdeklasował rywali i przerwał pasmo sukcesów Buttona. Kolejny wyścig w Niemczech zakończył się zwycięstwem (pierwszym w karierze) Marka Webbera.
Wypadek Massy
Gdy po kłótniach i sporach w końcu wszyscy odetchnęli z ulgą Formuła 1 przypomniała, że jest to sport ciągle niebezpieczny. Podczas kwalifikacji do GP Węgier Felipe Massa został uderzony w głowę sprężyną, która odpadła od jadącego przed nim samochodu. Pomimo kasku, który chroni kierowcę, Brazylijczyk doznał uszkodzenia czaszki i do końca sezonu został wykluczony z rywalizacji. Na szczęście wypadek ten nie zakończył kariery Massy i już w następnym sezonie wsiądzie za kierownicę czerwonego bolidu.
Hamilton wraca do gry
Tymczasem na torze przypomniał o sobie Mistrz Świata Lewis Hamilton. Anglik jeździł coraz szybciej i wygrał na Węgrzech. W kolejnym wyścigu w Walencji był drugi za Rubensem Barichello, który zanotował swoje pierwsze zwycięstwo w nowym zespole.
Crashgate czyli afera w Renault oraz banicja Briatore
Po Grand Prix Węgier rozpętała się kolejna burza. Wyrzucony z zespołu Renault Nelson Piquet Jr oskarżył swojego szefa, Flavio Briatore, o ustawienie ubiegłorocznego wyścigu o GP Singapuru. Jak pamiętamy Piquet Jr rozbił swój samochód akurat w momencie, gdy do boksu zjeżdżał Alonso. Wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa dało taką przewagę Hiszpanowi, że zwyciężył w wyścigu. Teraz miało się okazać, że to było zaplanowane. Ponownie już w konflikt został zaangażowany sąd działający przy FIA.
Kłopoty kadrowe w Ferrari
Czekając na rozstrzygnięcie sporu i ewentualne konsekwencje dla Renault, cały świat przyglądał się z zaciekawieniem, jak Ferrari szuka kierowcy w miejsce kontuzjowanego Massy. Dziennikarze prześcigali się w sugerowaniu, kto mógłby pojechać obok Raikkonena. W pewnym momencie głównym kandydatem stał się Michael Schumacher. Tą sensacją żyli wszyscy przez jakiś czas, aż okazało się, że Niemiec nie wyleczył jeszcze kontuzji karku, której doznał w wyścigach motocyklowych. W końcu okazało się, że w kolejnych wyścigach pojedzie wieloletni kierowca testowy Luca Badoer. Nienajmłodszy już Włoch okazał się złym wyborem. Po dwóch słabych występach w GP Europy i GP Belgii Ferrari postanowiło zastąpić Badoera kolejnym Włochem. Po swoim rewelacyjnym występie i drugim miejscu w Belgii, zdobytym na samochodzie Force India, Giancarlo Fisichella, dostał zaproszenie do Maranello. Wprawdzie prowadzenie Ferrari dla każdego Włocha jest czymś szczególnym, ale dla Fisichelli nie były to bardzo udane występy i nie spełnił ani swoich oczekiwań, a tym bardziej zespołu. Na pięć występów w barwach Ferrari Fisichella nie zdobył ani jednego punktu!
Widowiskowe wyścigi w Azji
Tymczasem Mistrzostwa Świata weszły decydującą fazę. Jenson Button przestał nagle wygrywać i wszyscy się zaczęli zastanawiać, czy w walce o tytuł nie dogoni go któryś z kierowców RedBulla.
Ostatni w Europie wyścig padł łupem Rubensa Barichello, po czym cyrk Formuły 1 przeniósł się do Azji, aby tam zasmakować przepychu pod względem organizacyjnym i widowiskowym. Grand Prix Singapuru zachwyciło wszystkich scenerią, koncertami, wielorakością dostępnych rozrywek. Drugi już w historii F1 wyścig nocny w zasadzie nie miał historii. Od startu do mety prowadził wyścig Lewis Hamilton, a pewne niemal zwycięstwo Sebastian Vettel zaprzepaścił swoim niefortunnym wjazdem do boksu, kiedy stwierdzono przekroczenie przez Niemca dozwolonej prędkości.
Do końca sezonu wygrywały już tylko RedBulle - dwukrotnie Vettel i raz Webber. Wyniki te nie wystarczyły jednak do pokonania Jensona Buttona, który pojechał bardzo rozważnie i w każdym prawie wyścigu gromadził kolejne punkciki. Finał sezonu w Abu Zabi stał się kolejnym oczkiem w głowie Bernie Ecclestone’a, ale to nie tam rozstrzygnęły się losy Mistrzostw, a dwa tygodnie wcześniej w Brazylii.
Do stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich przyjechał cały świat, aby zobaczyć kolejny obiekt, w który zostały „wpompowane” ogromne pieniądze szejków naftowych. Wyścig zakończył się podwójnym zwycięstwem kierowców RedBulla, którzy przegrali walkę o tytuł tak naprawdę już w pierwszej części sezonu. Te kilka pierwszych wyścigów, gdzie nie mogli dorównać konkurencji, wyposażonych w lepsze dyfuzory, zdecydowało o ich przegranej. Ale Sebastian Vettel nie może narzekać. Już w swoim drugim pełnym sezonie w F1 został Wicemistrzem Świata.
Odejście zespołów fabrycznych Toyoty i BMW
Formuła 1 w sezonie 2009 zanotowała kolejne pożegnania. Już w połowie roku zespół BMW, który jeszcze nie tak dawno zapowiadał walkę o tytuł, wycofał się definitywnie z F1. Po zakończeniu sezonu taką samą decyzję podjął zespół Toyoty, a w listopadzie ważyły się losy Renault.
Francuski zespół pomimo skandalu z Flavio Briatore, który przez FIA został usunięty z działalności w sporcie samochodowym, a wcześniej zwolniony ze stanowiska szefa teamu, pozostał jednak w Formule 1 i podpisał kontrakt z Robertem Kubicą.
Lotus i Sauber znowu w stawce
Wraz z odejściem wielkich koncernów motoryzacyjnych odeszły z Formuły 1 wielkie pieniądze. Według wielu ekspertów może to wyjść na dobre tej dyscyplinie sportu. W kolejce do przyszłorocznych rozgrywek stoją kolejne prywatne zespoły. Ponownie pojawią się stare nazwy Lotus i Sauber, a także całkim nowe, jak Campos, Virgin GP, czy USF1.
Sezon 2010: Powrót Michaela Schumachera w Mercedesie
Sezon 2009 zakończył się mocnym akcentem. Najpierw firma Mercedes wykupiła zespół Brawn GP i będzie występować pod nazwą Mercedes GP, a tuż przed świętami Bożego Narodzenia Michael Schumacher ogłosił swój wielki powrót do ścigania właśnie w ekipie Mercedesa. Czy można chcieć więcej?
źródło: Stefan Sowiński, Autodrom.pl