W czwartek po południu jak bomba wybuchła decyzja FIA w sprawie szpiegowskiej: zespół McLaren zostaje wykluczony z Mistrzostw Świata! Informacja ta, która przyprawiła omal o zawał serca obu kierowców McLarena, bynajmniej nie była tak straszna, jak się na pierwszy rzut oka wydawało. Po pierwszych emocjach większość komentatorów i dziennikarzy dochodziło do sedna, gdyż wszakże McLarenowi zostaną zabrane wszystkie zdobyte punkty, a kolejnych nie zdobędzie, to w Mistrzostwach Świata będzie brał udział, a jego kierowcy będą walczyć o tytuły mistrzowskie. Jedyną karą za udział w aferze szpiegowskiej jest wykluczenie zespołu z walki o tytuł konstruktorów a dodatkowo zespół będzie zmuszony zapłacić karę 100 mln USD za całe zamieszanie i zadośćuczynienie z powodu winy.
Nareszcie.
Większość komentatorów sportowych z ulgą przyjęła werdykt i z zadowoleniem, że wreszcie historia szpiegostwa osiągnęła swój finał. Wprawdzie według niektórych kara jest zbyt duża, zwłaszcza ta finansowa, dla innych z kolei aż nie tak duża, bo pachniało całkowitą dyskwalifikacją zespołu z rozgrywek. Jednakże z zadowoleniem wszyscy ogłosili, że werdykt położy w końcu kres domysłom, spekulacjom i komentarzom na temat niezbyt sportowego skądinąd zachowania szefostwa McLarena.
Tymczasem na torze SPA-Francorchamps, położonym w belgijskich Ardenach, zespół Ferrari szykował się do odwetu za przegraną na torze Monza. O ile pierwszy piątkowy trening mógł dać pewne złudzenia, że zespół McLarena i jego kierowcy są ciągle w szczytowej formie, o tyle cała reszta nie pozostawiała wątpliwości: to Ferrari było najszybsze i zdominowało wszystkie sesje treningowe, kwalifikacje i wyścig. Kolejny dublet Ferrari ? trzeci w tym sezonie, ze zwycięzcą Kimi Raikkonenem, pozwolił fanom zachować odrobinę wiary, że włoski zespół będzie w stanie powalczyć jeszcze o drugi tytuł mistrzowski, jako że pierwszy, po ogłoszonej decyzji FIA o wyrzuceniu McLarena z klasyfikacji konstruktorów, przypadł już w tej chwili zespołowi Ferrari.
Zwycięstwo Ferrari w Belgii było bardzo przekonujące. Pierwsze dwa miejsca startowe, a następnie prowadzenie dwóch czerwonych maszyn od startu, za wyjątkiem małych przerw, związanych ze zjazdami do boksów. Przez chwilę wydawało się, że ten miły dla Ferrrari rezultat może zostać zakłócony przez Hamiltona, który bardzo wydłużył swój drugi wyjazd po tankowaniu i przez wiele okrążeń jechał na drugiej pozycji tuż za prowadzącym Raikkonenem. Pomimo dobrej pozycji Brytyjczyk swoim tempem jazdy nie zachwycił i po drugim zjeździe do boksu ponownie powrócił na swoją czwartą pozycję, tuż za kolegę z zespołu Fernando Alonso.
Pomiędzy dwoma dżokejami McLarena atmosfera jest ciągle zgęstniała. Już po starcie mogło między nimi dojść do incydentu. Na pierwszym ciasnym zakręcie, tuż za prostą startową, Alonso będąc po wewnętrznej nie przestraszył się ataku młodego Hamiltona i nie ustąpił mu miejsca w łuku. Aby nie dopuścić do kolizji Lewis w ostatniej chwili uciekł na zewnątrz, wykorzystując utwardzone pobocze toru na zewnętrznej zakrętu. Po wyścigu dał wyraz swemu niezadowoleniu z takiego przebiegu walki, jednakże na torze nie był w stanie pokonać swojego bardziej utytułowanego kolegi. Czyżby więc młodemu Anglikowi zaczęły puszczać nerwy?
Jak zwykle świetnie jak na swoje i samochodu możliwości pojechał Nick Heidfeld. Jeśli nie dzieje się nic złego w czołówce i do mety dojeżdża komplet, czyli dwa Ferrari i dwa McLareny, to jedyne, co pozostaje kierowcom BMW to dojechać na piątej pozycji. Gorzej od Niemca wypadł Robert Kubica. Wymiana silnika zepchnęła go na daleką 14-tą pozycję startową i chociaż w SPA nie brakuje miejsc do wyprzedzania, Polak przez pierwszą część wyścigu przepychał się przez wolniejszych rywali, aż utknął na pewien czas za RedBullem Davida Coultharda. Jak twierdził, zmarnowało to cały jego wysiłek z pierwszej części, gdyż po kolejnych zmianach opon i tankowaniu wyjechał tuż za świetnie jadącym Kovalainenem na Renault. I chociaż wydawać by się mogło, że Polak dysponuje szybszym samochodem, zwłaszcza na długich odcinkach prostych przewaga szybkości powinna być znacząca, to kierowca BMW nie był w stanie wyprzedzić Fina aż do końca wyścigu.
Rewelacyjnie pojechali za to Nico Rosberg na Williamsie i Mark Webber na RedBull?u. Obaj kierowcy znakomicie pojechali w kwalifikacjach i dzięki równej i szybkiej jeździe zajęli punktowane miejsca 6 i 7. Wprawdzie RedBull ma aż 10 punktów straty do Williamsa, to można przypuszczać, że walka o 4. miejsce w klasyfikacji konstruktorów będzie bardzo zacięta. I będzie to właśnie walka tych dwóch kierowców, czyli Rosberga i Webbera.
Wyniki Grand Prix Belgii