|
Maj28 Pierwszy zgrzyt u McLarenaData: 2007-05-28 Pierwszy zgrzyt u McLarenaObserwując Grand Prix Monako, piątą eliminację Mistrzostw Świata Formuły 1, nie łatwo było wyciągnąć tak karkołomnego wniosku, jaki stał się udziałem brytyjskich dziennikarzy: "Team orders!!!" - czyli kolejność kierowców, porządek ustalony przez szefów zespołu, którego mają się trzymać kierowcy i nie rywalizować ze sobą.
Według zafascynowanych nową gwiazdą dziennikarzy to Lewis Hamilton był szybszy od Fernando Alonso i to on powinien wygrać wyścig w Monako. Ale tak się nie stało. Czy rzeczywiście młody Anglik dostał nakaz, aby nie walczyć na torze z Mistrzem Świata? Normalne jest, że żaden z szefów nie chciałby oglądać dramatycznych pojedynków między swoimi kierowcami, które mogłyby zakończyć się wypadnięciem obu z wyścigu. A akurat o to w Monte Carlo nie jest trudno. Z drugiej strony gdyby rzeczywiście Hamilton byłby szybszy od Alonso, to powinien wyprzedzić Hiszpana podczas jego postojów w boksach, co też się nie stało. A więc gdzie leży prawda?
Brytyjczycy są zafascynowani swoją nową gwiazdą. Najlepszy debiutant w historii, wszystkie dotychczasowe wyścigi ukończone i wszystkie na podium! Powinien już w tym roku zostać Mistrzem Świata! Doświadczeni obserwatorzy wiedzą jednak, że w Formule 1 nie ma rzeczy przewidywalnych i z góry ustalonych. Sezon jest długi a aktualny mistrz bynajmniej nie składa broni, czego byliśmy świadkami w Monako.
Wyścig w Monte Carlo pokazał dominację samochodów stajni McLarena. Już dawno zwycięzca nie "objechał" prawie wszystkich swoich rywali. Ferrari było zdruzgotane. Obaj kierowcy nie byli w stanie nawiązać walki z prowadzącą dwójką Alonso-Hamilton. Do tego Raikkonen startował z dalszych pozycji i prawie nie liczył się w wyścigu. Z ciężkim bagażem włoska ekipa wróciła do Maranello. Zastanawiająca jest ta słaba postawa obu kierowców Scuderii. Nie pomogła nawet obecność Michaela Schumachera.
Pomimo tego, że wyścig w Monte Carlo zawsze dostarczał wielu emocji, w tym roku ich zabrakło. Nie byliśmy świadkami ani spektakularnych akcji, ani wyścigowych emocji. Do paru przetasowań doszło podczas zjazdów do boksów i paru kierowców uszkodziło swoje pojazdy w zderzeniach z bandą. Ale to wszystko.
Może więc słusznie brytyjscy dziennikarze mieli pretensje o ustawianie kolejności kierowców? Może i młody i dynamiczny kierowca, jakim jest Lewis Hamilton, dostarczyłby kibicom emocji, na które wszyscy z utęsknieniem czekają?
źródło: S.S.
| | |
|